niedziela, 15 czerwca 2003

Klucze

Pogoda wyraźnie się psuła. Z nieba płynęła marznąca mżawka o nieokreślonej treści. Reklamówki wyślizgiwały się z rąk, nasiąknięta kurtka ciążyła na plecach, buty przemokły. W dodatku jak zwykle nie pamiętał, gdzie wetknął klucze i czy w ogóle brał je rano. W domu nie ma nikogo: Troy wróci dopiero za godzinę, Jarek – nie wiadomo kiedy. Poprawił zawiniątko pod pachą i torbę na ramieniu. Naparł na bramę w nadziei, że jest uchylona. Na szczęście się nie przeliczył.
Biegiem wspiął się po schodach. Na ostatnim piętrze prawie rzucił pakunki na podłogę. Przysiadł na stopniach i przejrzał schowki w torbie. Etui utknęło na samym dnie, pod książkami. Z westchnieniem ulgi podniósł się i sięgnął do klamki. Kątem oka zarejestrował ruch za plecami. Obrócił głowę, nie przerywając manipulacji przy zamku.
Zza węgła wyszedł mężczyzna. Rosły, na oko sporo po czterdziestce, niedogolony, w wymiętej odzieży. Poruszał się pewnie, choć oddech zdradzał, że nie stroni od kieliszka.
- Tak, słucham? - Darek na wszelki wypadek przytrzymał drzwi.
- Szukam Tadeusza - mimo starań głos nieznajomego brzmiał nieprzyjemnie. Darek natychmiast zorientował się, z kim ma do czynienia.
- Kogo? - zagrał na zwłokę.
- Tadzia. Mieszka tu, prawda?
- To zależy - przytaknął Darek ostrożnie - a w jakiej sprawie?
- Chcę pogadać.
- Jest na uczelni - wcale nie był pewien.
- Nie - odparł tamten natychmiast. - Czekałem, ale dziś nie przyszedł.
"Nic dziwnego, pewnie cię zauważył", pomyślał Darek.
- W takim razie przykro mi – pokręcił głową - nie mam pojęcia, gdzie może być.
- To może ja zaczekam? - na twarzy ojczyma pojawiła się namiastka uśmiechu. Nerwowo zaciskał pięści w kieszeniach.
- Nie powiedziałem, że tu mieszka - odparł z namysłem Darek, rozważając jednocześnie, jak pozbyć się intruza.
Mężczyzna zarechotał nieprzyjemnie ukazując żółtawe zęby.
- Czy on się pana spodziewa? - zapytał Darek retorycznie.
- Na pewno ze mną pogada, tylko muszę się z nim zobaczyć - powtórzył tamten z uporem.
- Nie ma go i nie wiem, kiedy wróci – rzucił Darek zniecierpliwiony.
- Słuchaj no - mężczyzna podniósł głos i zbliżył się chwiejnie - nie przyszedłem na randkę. Mały wisi mi forsę. Zmienił komórkę…
- Skąd pan ma ten adres? - przerwał Darek.
- Z plakatu - rzucił ojczym – a bo co?
- Nic - Darek spojrzał prosto w przekrwione oczy - Tadeusz nie życzy sobie kontaktów z panem.
- A co ci, kurwa, do tego? - zaśmiał się mężczyzna. – To mój syn.
- Już nie. Poza tym jest pełnoletni.
- A ty co, jego kochaś? - ojczym pchnął go uderzeniem w klatkę piersiową. – Nie pogrywaj ze mną panienko!
Darek odsunął głowę, bardziej ze wstrętu niż z obawy przed ciosem. Spiął się w oczekiwaniu na atak. Rozstawił szerzej nogi i zgiął kolana.
- Gówno cię to obchodzi – powiedział stanowczo. – Spadaj facet, ale migiem, i żebym cię tu więcej nie widział!
Mężczyzna runął na niego z taką siłą, że pchnięte nagłym ciężarem drzwi ustąpiły i zarzuciły obu do środka. Zanim się zorientował, obcy biegał już po pokojach.
- Stój! - krzyknął i rzucił się w pościg - Dokąd?
Napastnik zatrzymał się nagle, obrócił i z całej siły złapał go za poły kurtki.
- Co ty, kurwa, myślisz – wycharczał wściekle - że mi tu będziesz chłopaka, kurwa, ukrywał, cwelu jebany? Nie z takimi ciotami, kurwa, robiłem porządek!!! - pociągnął go za sobą. - Gdzie ten gnojek? Nogi mu z dupy powyrywam!
Darek szarpnął. Rozległ się trzask materiału, ale on nie zwracał uwagi. W mgnieniu oka znalazł się za napastnikiem, wykręcił mu rękę i rzucił o framugę. Zaskoczony mężczyzna miotał się chaotycznie, strącił telefon ze stolika i zaplątał się w kabel. Rzucił się do tyłu, niemal przewracając siebie i przeciwnika. Wyśliznął się z uścisku, wykonał zwrot i zaatakował od nowa. Darek jednak zyskał już niezbędną przewagę. W trzeźwym skupieniu odpierał niecelne ciosy i kopniaki. Krótkimi kuksańcami popychał intruza w stronę wyjścia.
- Teraz ty posłuchaj, kmiotku! - złowieszczo zniżył głos. - Spierdalaj stąd, bo wezwę policję. Zdaje się, że dobrze cię znają…
Ojczym zatoczył się, potknął o skraj chodnika, krzyknął i upadł. Darek wczepił się w jego marynarkę i prawie uniósł w powietrze.
- Spróbuj tylko wrócić, to tak się tobą zajmiemy, że miesiąc nie siądziesz i będziesz robić pod siebie – wlókł go przez próg szepcząc niemal prosto do ucha. - Wiesz jak napierdala rozjechany zwieracz? W pierdlu pewnie nie takich rzeczy uczą…
W zdumieniu słuchał własnych słów. Przez ułamek sekundy wydawało mu się, że stoi gdzieś obok i niczym przypadkowy świadek obserwuje całe zdarzenie. Mężczyzna tymczasem wylądował na podłodze w korytarzu, rozsypując wokoło zawartość siatek. Z obrzydzeniem rozczapierzył palce, umaczane w rozlanym oleju i wytarł je odruchowo o sztruksowe spodnie. Darek ruszył rozjuszony w jego kierunku.
- A jak się dowiem, że nachodzisz chłopaka w pracy - ciągnął podstawiając tamtemu pięść pod nos - to masz przesrane jak w ruskim czołgu.
Mężczyzna wycofywał się nieporadnie szurając siedzeniem o wykładzinę. Gdy tylko znalazł się w bezpiecznej odległości, poderwał się do ucieczki.
- Banda pedałów, poczekajcie tylko!!! - krzyknął potykając się na stopniach. – Jeszcze tu wrócę!
- Czekam z utęsknieniem - mruknął Darek, przechylił się przez poręcz i zawołał za nim, niczym w studnię: - Też znam twój adres!!!
Zapanowała cisza, w której słyszał tylko echo własnych słów. Przez dłuższą chwilę opanowywał zadyszkę i łomot serca. Sytuacja wyglądała gorzej, niż się spodziewał. Troy niechętnie mówił o domu, chciał jak najszybciej zapomnieć o niedawnej przeszłości. Wspominał o przepychankach w pracy, głuchych telefonach, ale wtargnięcie ojczyma przerosło wyobrażenie Darka o skali problemu. Zdecydowanie trzeba działać, na tej awanturze z pewnością się nie skończy.
Doprowadził się do porządku. Prawy łokieć pulsował bólem, w ferworze walki o coś uderzył. Obejrzał rękaw, na szczęście tylko lekko naderwany. Ukląkł i zabrał się za zbieranie rozsypanych sprawunków. Na dole trzasnęła brama, rozległ się tupot niecierpliwych kroków. Spod posadzki wychynęła głowa Jarka.
- Cześć, co porabiasz? - zawołał. Kilkoma susami dostał się na podest. Ze zdumieniem rozejrzał się po pobojowisku. - Co się stało? Nie mów, że znów coś zgubiłeś…
Darek odruchowo spojrzał na drzwi. Wydawało mu się, że nie zdążył wyciągnąć klucza z zamka, tymczasem cały pęk zniknął. Nie znalazł go także na klatce schodowej ani w mieszkaniu.
- Kurwa, jeszcze tego brakowało! – zaklął pod nosem i sięgnął po książkę telefoniczną. – Znów trzeba będzie pogadać z Waldkiem.

Brak komentarzy:

Blog Okroochy stanowi część platformy QueerPop.pl (cc) 2005-2008 by pietras
Wszystkie teksty autorstwa pietras/koosie/kusy/Marcin Pietras na tej stronie objęte są licencją
Creative Commons 2.5PL (Uznanie autorstwa - Użycie niekomercyjne - Bez utworów zależnych)